BÓG DAŁ, BÓG WZIĄŁ

 

Codziennie dziękuję Panu Bogu za to, że przez 29 lat miałem to wielkie szczęście, że Gregory był ze mną. Najpierw mogłem Go kształtować i rozwijać wrodzone zdolności; później mogłem być dumny z Jego osiągnąć, sukcesów – z Niego. Cały czas mieliśmy nas własny szyfr porozumiewania się, podobne poczucie humoru, przedrzeźnialiśmy się bez zadawania sobie bólu, wszystko nas łączyło. Nawet, gdy musiałem Go ukarać nigdy nie gniewałem się na Niego. Było zaufanie, zrozumienie, i wyrozumiałość. Kłóciliśmy się i spierali wiedząc, że nas to nie dzieli. Nigdy nie obrażaliśmy się na siebie. On cenił moje doświadczenie, a ja Jego szlachetność, odpowiedzialność, samodzielność, przywiązanie do tradycji, wiary i kościoła. To był chłopiec, od którego czuło się promieniowanie; pamiętam, że podobne wrażenie robili młodzi powstańcy warszawscy.  Od lipca 2001 roku, od śmierci Mańki wprowadził zwyczaj naszych codziennych rozmów rano i wieczorem, gdy nie byliśmy w pobliżu zawsze telefonował, choćby był na końcu świata. Tylko raz nie zatelefonował, to był poranek trzydziestego grudnia 2009 roku. Nienawidziłem Jego wypraw skiturowych, pewno wiedział, że zakazywałbym Mu wyjścia w Tatry. Codziennie moje myśli krążą wokół Niego. Wiem, że to błąd – powinienem pozwolić Mu odpłynąć do Jego przeznaczenia. Nie umiem inaczej, nie potrafię żyć bez myśli o Nim. Tęsknię.

 

Dedykacje Grześka dla taty:

XXX

XXX

XXX

XXX

XXX

XXX

XXX

XXX